Dziś poczułam jak bardzo mnie kochasz
I nie szlocham, dużo mniej dziś już szlocham,
Świat nie wymyśli kolejnej udręki
Dałeś mi Asa do prawej ręki.
Dziś poczułam obawę i troskę
Zamieniłeś swą własną beztroskę
W czułą chwilę żalu, tęsknoty
Biegłeś, choć sam nie wiedziałeś o tym.
Dziś poczułam, choć boję się marzyć
Czy to jeszcze może się zdarzyć?
Bo to czucie rozedrgane jest wielce
Ono daje, lecz czegoś chce więcej.
Taki gorzko-radosny konglomerat
Co to daje i wiele odbiera
Słowa drżące, pobladłe ze strachu
Taki wróbel na dachu, bez dachu.
Jak nauczyć się miłość odbierać
Już nie żebrać, po cichu nie szperać
Brać garściami, co swoje od życia
Taki haust dobrobytu z niebytu.
Dziś poczułam to dziwne uczucie
Taki zachwyt nad dziurą w mym bucie
Taki promyk, co bywa serdeczny
Kilo szczęścia z napisem dług wieczny.
Rozmieniałam na drobne, to szczęście
Myśląc, że nie zdarzy się więcej
Z groszy chcę uskładać na buty,
Wszak jest zimno, to przecież luty.
Zobacz jak niewiele potrzeba
Aby móc tańczyć i głośno śpiewać
Aby wznosić się ku obłokom
Aby nie mylić życiowych kroków…